niedziela, 6 marca 2016

Prolog.

Gdzie się pojawia wszystko się sypie, wszystko się wali. Ujawnia się zagrożenie. W  niebezpieczeństwie znajdują się w mgnieniu oka wszyscy, którzy ją poznali. Nienawidzi jej cały świat, nie znajduje w nikim bratniej duszy. Nie ma za grosz taktu i pojawia się zawsze wtedy, gdy jej nie chcą. Trzeba wziąć poprawkę, bo nigdy jej nie chcą. Nikt, nigdy i nigdzie. Ona sama też siebie nie toleruje. Wini siebie za wszystkie okoliczne nieszczęścia. Wiecie co jest najgorsze? To, że ma rację. To przez nią umierają ludzie, tracą odwagę, lub jej zyskują. Stara się przez to nie wychodzić z ukrycia. Ale żyje w przekonaniu, że ma po prostu pecha, mocno zaraźliwego. Fakt, może z pechem jej za pan brat, ale jest kimś o wiele gorszym. Choćby z jej ust wydobywały się najsłodsze słowa, jej twarz pozostanie bez zmian, jej rozmówca zacznie się denerwować, a ona wszystko zepsuje. Odpędza się od ludzi, by nie ściągnąć na nich nieszczęść. W gruncie rzeczy ma całkiem dobry charakter, no i jest niesamowicie piękna. Ale po co jej to, skoro nie może przebywać z innymi? Dla śmiałków jest jak zakazany owoc, jednak im bliżej z nią jesteś, tym bardziej potem tego żałujesz. Czasem możesz nawet przepłacić kilka rozmów życiem. Oto jedyna i niepowtarzalna, pierwsza córka Paniki. Ona sama nie zna swoich rodziców, była w sierocińcach. W jednym, drugim, kolejnym. W wieku dziesięciu, może jedenastu lat zobaczyła, że dla wszystkich jest ciężarem. Chciała się zabić. W pięknej, białej sukience wybrała się kiedyś na mały mostek nad pobliską rzeką. Taka niewinna, mała dziewczynka spowodowała już na tamtym moście około trzech wypadków drogowych. Tamtego dnia dopiero co wstawało słońce, owa dziewczynka wpatrywała się w strumień rzeki, stojąc za balustradami mostu. Skoczyła.
Na jej nieszczęście nie dane było jej umrzeć. Na wpół żywą z wody wyciągnął ją rok starszy chłopiec. Niczego nie świadoma obudziła się za kilka godzin w jego łóżku. Pierwsze słowa, które wypowiedziała w jego skromnym domu brzmiały: „A więc tak wygląda piekło?”. Kiedy wszystko zostało jej już objaśnione, gdzie jest i co się stało zaczęła płakać, albowiem naprawdę mocno pragnęła odejść i nie być już kłopotem.  Chłopiec zmartwił się, i nie trudno mu się dziwić. Jedenastoletnia dziewczynka myślała, że trafiła do piekła, a gdy dowiedziała się, że jeszcze żyje zaczęła płakać i chciała uciec od niego. Z trudem ją powstrzymał. Wtedy wytłumaczyła mu wszystko. On jej uwierzył i chciał jej pomóc. Tylko dziewczynka nie chciała go skrzywdzić, więc odmawiała, ale gdy zaproponował jej, by odwiedziła go następnego dnia, przystała na tę propozycję.  Potem spotykali się ze sobą mniej- więcej pół roku.
Lecz, gdy nastała wiosna i dyrekcja kolejnego już ośrodka miała dość dziewczynki klęski znowu ją przenieśli. A tym samym rozdzielili z jej najlepszym i jedynym przyjacielem, na którego nie działała jej destrukcyjna osoba. Ostatniego dnia,  gdy się spotkali powiedział jej, że jej nie zapomni, nigdy.
Ona postanowiła, że jak dorośnie, to go znajdzie. Odnajdzie Patricka Jonesa za wszelką cenę.
Kelly dorosła i nadal siała panikę, ale teraz mówią do niej Pani Kelly Adams.

To znaczy, mówiliby, gdyby wychodziła z domu.